poniedziałek, 9 grudnia 2013

Język szwedzki traci popularność w Finlandii

Staje się coraz bardziej widoczne, że język szwedzki traci swoją rolę w codziennym życiu Finów. Proces ten trwa już od pewnego czasu i jest szczególnie dotkliwy dla szwedzkiej mniejszości mieszkającej w Finlandii, pisze dziennikarz John Chrispinsson.

W grudniu fińska telewizja YLE podejmie decyzję, na mocy której mogą zostać zdjęte z anteny zostaną poranne transmisje w języku szwedzkim. Póki co, szwedzki program "Min morgon" (szw. "Mój poranek") znajduje się w ramówce, ale jego istnienie z ekonomicznego punktu widzenia jest coraz bardziej wątpliwe.

Widzowie prawdopodobnie przeżyją bez porannego programu prowadzonego w jednym z dwóch języków urzędowych Finlandii, ale jest to jednocześnie pewnego rodzaju utrata domeny i symbolu.

Przez 700 lat Finlandia była zjednoczona ze Szwecją, podobnie jak Gotlandia i Norlandia stanowiła region Szwecji. Przec co najmniej tysiąc lat posługiwano się językiem szwedzkim w Finlandii, a co najmniej ćwierć ludności tego kraju stanowili Szwedzi.

W XIX wieku, na gruncie nacjonalistycznych ruchów w Europie, Finowie podjęli świadomą decyzję o wyodrębnieniu własnej tożsamości narodowej. Wywołało to liczne spory i zasiało ziarno niechęci do Szwedów żyjących na terenie Finlandii. Takie nastroje można było wyczuć w szwedzkiej prasie aż do 1939 roku. Gazety pisały o nieustannym zagrożeniu, zarówno językowym, jak i kulturowym, jednocześnie obawiano się, że Finlandia oddzieli się od Skandynawii, jeśli "szwedzki pierwiastek" całkowicie zaniknie.

Powszechnym zwyczajem było uroczyste zrzeczenie się szwedzkiego nazwiska i zastąpienie go fińskim, miejscowościom nadawano fińskie nazwy (miasto Sveaborg zostało nazwane Suomenlinna).
Oficjalnie, Szwecja nie zajęła żadnego stanowiska w tej sprawie.

Dlaczego teraz Szwedzi milczą? Niektórzy odpowiedzą, że nie mieszamy się w sprawy Finlandii.
Ale przecież zwykliśmy podnosić głos, kiedy naruszane są prawa człowieka, obojętnie czy ktoś chce nas słuchać, czy nie. Czy nie uderza nas cisza w przypadku zdarzeń, które dzieją się kilka mil na wschód od Sztokholmu?

Być może nie jesteśmy przyzwyczajeni do widoku Szwedów, jaki ofiar neonacjonalizmu. Byliśmy raczej obserwatorami krzywd wyrządzanych innym nacjom. Gdyby podobne praktyki stosowano wobec Romów, Saamów lub Serbów, czy też opinia publiczna by milczała?



John Chrispinsson /tłumaczenie ze-skandynawii.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz